Charlie, trzymając w ręku zeszyty pełne notatek, kierował się w stronę
biura Pani Margaret Luci — nowej szefowej rezerwatu rumuńskiego Smoków.
Drzwi były solidne, a młody smokolog chwilę zastanowił się, czy powinien
zapukać, zanim postanowił wziąć głęboki oddech i wstąpić do środka.
Pani Margaret siedziała za biurkiem, skupiona nad jakimiś dokumentami.
Jej srogie spojrzenie uniosło się, gdy Charlie wszedł do pokoju, a
wyrazista postać kobiety była niczym osa, gotowa zabezpieczyć swój ul na
wszelkie wyzwania.
– Witaj, Panie Weasley. Jak mogę pomóc?
– Dzień dobry, Pani Luco. Przepraszam, że przerywam. Mam dla Pani coś ważnego – powiedział, czując, jak żywo drżą mu w dłoniach pergaminy.
– To notatki dotyczące Pana byłego już podopiecznego, prawda? – zapytała, lekko unosząc brwi, jednocześnie unikając bezpośredniego kontaktu wzrokowego.
– Tak, właśnie tak, ale mam pewne wątpliwości co do jakości mojej pracy. Mam dziwne wrażenie, że Ministerstwo może nie uznać moich badań za wystarczające – wyznał szczerze.
Pani Margaret spojrzała na niego przez chwilę, a potem wróciła wzrokiem ponownie na notatki. Jej wyraz twarzy był nieczytelny, co sprawiało, że Charlie czuł się jeszcze bardziej nieswojo.
– Nie jestem zwolenniczką straty czasu, Panie Weasley. Jeśli masz coś ważnego do przekazania, mów od razu – oznajmiła sucho.
Charlie spojrzał na Panią Margaret z lekkim zdumieniem. Jej wyraz twarzy był surowy, a spojrzenie ostrzejsze niż topór do cięcia drewna. Wydawała się kobietą, która nie traci czasu na zbędne gadanie. Skupiona, pewna siebie, jak królowa swojego małego królestwa smoków. Wizerunek osy, gotowej do obrony swojego ulu, idealnie pasował do sylwetki czarownicy, a jej krótkie włosy, zaczesane do tyłu, zdawały się mieć pewien porządek, ale jednocześnie emanowały energią nieposkromionej siły. Charlie zastanawiał się, czy kiedykolwiek udałoby się jej złagodzić ten surowy wyraz, czy może to był integralny element jej charakteru, niepodlegający zmianom.
– Pani Luco, może to tylko kwestia mojej niepewności, ale myślę, że moje badania mogą być źle zinterpretowane przez Ministerstwo Magii. Mam wrażenie, że bez odpowiedniego zrozumienia mogą uznać moje notatki za nadmierną fantazję smokologa, a nie za rzetelne obserwacje – wyznał, zaciskając dłonie na pergaminy.
Pani Margaret spojrzała na niego, unosząc jedną z wysoko podniesionych brwi. Jej spojrzenie było pełne lekceważenia, jakby Charlie próbował się z nią wymieniać argumentami, a ona miała dość czasu na takie pustosłowie.
– Panie Weasley, Ministerstwo Magii zajmuje się wieloma sprawami. Jeśli chcesz, aby zainteresowali się twoimi notatkami, musisz przedstawić im coś więcej niż tylko domysły. – powiedziała z tonem, który sprawiał, że młody smokolog czuł się jak uczeń w szkole, który właśnie otrzymał naganę od nauczyciela.
Charlie otworzył usta, próbując znaleźć odpowiednie słowa, ale Pani Margaret przerwała mu zdecydowanym gestem.
– Jeśli chcesz zasięgnąć mojej opinii, to przynieś mi dowody. Fakty, nie domysły. Ministerstwo nie toleruje tych, którzy tracą ich czas. A ja także nie mam zamiaru. – oznajmiła sucho, skierowawszy swoją uwagę z powrotem na dokumenty na biurku. Charlie zaś spojrzał na Panią Margaret z determinacją. Mimo surowego tonu kobiety postanowił, że pokaże, iż jego badania są naprawdę warte uwagi.
– Mam szczegółowe szkice, a także dokładne notatki z obserwacji, obejmujące nawet opinie starszych smokologów. Chciałem jednak uzyskać Pani opinię i ewentualne sugestie przed oficjalnym przedstawieniem tego Ministerstwu.
– Witaj, Panie Weasley. Jak mogę pomóc?
– Dzień dobry, Pani Luco. Przepraszam, że przerywam. Mam dla Pani coś ważnego – powiedział, czując, jak żywo drżą mu w dłoniach pergaminy.
– To notatki dotyczące Pana byłego już podopiecznego, prawda? – zapytała, lekko unosząc brwi, jednocześnie unikając bezpośredniego kontaktu wzrokowego.
– Tak, właśnie tak, ale mam pewne wątpliwości co do jakości mojej pracy. Mam dziwne wrażenie, że Ministerstwo może nie uznać moich badań za wystarczające – wyznał szczerze.
Pani Margaret spojrzała na niego przez chwilę, a potem wróciła wzrokiem ponownie na notatki. Jej wyraz twarzy był nieczytelny, co sprawiało, że Charlie czuł się jeszcze bardziej nieswojo.
– Nie jestem zwolenniczką straty czasu, Panie Weasley. Jeśli masz coś ważnego do przekazania, mów od razu – oznajmiła sucho.
Charlie spojrzał na Panią Margaret z lekkim zdumieniem. Jej wyraz twarzy był surowy, a spojrzenie ostrzejsze niż topór do cięcia drewna. Wydawała się kobietą, która nie traci czasu na zbędne gadanie. Skupiona, pewna siebie, jak królowa swojego małego królestwa smoków. Wizerunek osy, gotowej do obrony swojego ulu, idealnie pasował do sylwetki czarownicy, a jej krótkie włosy, zaczesane do tyłu, zdawały się mieć pewien porządek, ale jednocześnie emanowały energią nieposkromionej siły. Charlie zastanawiał się, czy kiedykolwiek udałoby się jej złagodzić ten surowy wyraz, czy może to był integralny element jej charakteru, niepodlegający zmianom.
– Pani Luco, może to tylko kwestia mojej niepewności, ale myślę, że moje badania mogą być źle zinterpretowane przez Ministerstwo Magii. Mam wrażenie, że bez odpowiedniego zrozumienia mogą uznać moje notatki za nadmierną fantazję smokologa, a nie za rzetelne obserwacje – wyznał, zaciskając dłonie na pergaminy.
Pani Margaret spojrzała na niego, unosząc jedną z wysoko podniesionych brwi. Jej spojrzenie było pełne lekceważenia, jakby Charlie próbował się z nią wymieniać argumentami, a ona miała dość czasu na takie pustosłowie.
– Panie Weasley, Ministerstwo Magii zajmuje się wieloma sprawami. Jeśli chcesz, aby zainteresowali się twoimi notatkami, musisz przedstawić im coś więcej niż tylko domysły. – powiedziała z tonem, który sprawiał, że młody smokolog czuł się jak uczeń w szkole, który właśnie otrzymał naganę od nauczyciela.
Charlie otworzył usta, próbując znaleźć odpowiednie słowa, ale Pani Margaret przerwała mu zdecydowanym gestem.
– Jeśli chcesz zasięgnąć mojej opinii, to przynieś mi dowody. Fakty, nie domysły. Ministerstwo nie toleruje tych, którzy tracą ich czas. A ja także nie mam zamiaru. – oznajmiła sucho, skierowawszy swoją uwagę z powrotem na dokumenty na biurku. Charlie zaś spojrzał na Panią Margaret z determinacją. Mimo surowego tonu kobiety postanowił, że pokaże, iż jego badania są naprawdę warte uwagi.
– Mam szczegółowe szkice, a także dokładne notatki z obserwacji, obejmujące nawet opinie starszych smokologów. Chciałem jednak uzyskać Pani opinię i ewentualne sugestie przed oficjalnym przedstawieniem tego Ministerstwu.
Pomimo swoich słów i towarzyszących im surowego wyrazu, byłaby niesprawiedliwym szefem, gdyby nie zwróciła jednak uwagi na pergaminy, które przed nią postawiono. Nachyliła się nad nimi, a w miarę przewracania kolejnych stron notatek, jej dotychczasowa pewność siebie zaczęła się chwiać. Przeczytane frazy były wnikliwe, pełne szczegółów dotyczących zachowania jego smoka, a także opisów niespotykanych jak dotąd wśród długorogów rumuńskich cech fizycznych. Pani Margaret nie była smokologiem, ale nawet dla laika te notatki były imponujące. Charlie spojrzał na reakcję Pani Margaret z ukrytą nadzieją na uznanie, a nieco zaskoczona kobieta zaczęła coraz intensywniej czytać notatki. Jej srogie spojrzenie zmiękło, a brwi opadły nieco niżej, wskazując na rosnące zainteresowanie. Po dłuższej chwili Pani Margaret odłożyła notatki na biurko i spojrzała na Charliego z zupełnie innym wyrazem twarzy. Tym razem nie było w tym lekceważenia czy surowości, a jedynie cicha ocena.
– Panie Weasley, czy to wszystko pochodzi z badań, dotyczących jednego osobnika? – zapytała, unosząc wzrok znad notatek, a jej oczy zajarzyły się pewnego rodzaju oświeceniem.
– Tak, Pani Luco. To rezultat mojej niedawnej rozmowy z klanem rodziny MacFusty, zamieszkującym Hebrydy. Moja partnerka pochodzi z tamtych okolic i umożliwiła mi bezpieczny kontakt z nimi. A tamci z kolei zdradzili mi wiele mało znanych faktów dotyczących rozwoju smoków Hebrydzkich. Lumini, wyglądem bardzo przypomina pozostałe długorogi zamieszkujące rezerwat, ale rozwijał się w podobnym czasie i w ten sam sposób co młode Hebrydzkie.
– Hmm, interesujące – odezwała się Pani Margaret, spuszczając notatki na biurko i skupiając się teraz całkowicie na rozmowie. – MacFustowie są dość hermetyczni, a jeśli udało ci się zdobyć takie informacje, to mogą być one istotne. Jednak, Panie Weasley, zawsze pamiętaj, żeby mieć twardą podstawę dla swoich twierdzeń. Ministerstwo potrzebuje dowodów, nie tylko opowieści rodzinnej.
Charlie kiwnął głową, czując ulgę, że w końcu zdobył jej pełną uwagę.
– Zdaję sobie sprawę, Pani Luco. Pracuję nad zebraniem dodatkowych dowodów, zwłaszcza jeśli chodzi o dzielenie smoczej krwi pomiędzy przedstawicielami kilku gatunków. Chcę, aby Ministerstwo zobaczyło, że to nie czyjeś fantazje, ale solidne badania smokologii. Moje notatki to dopiero początek.
– Dobrze, Panie Weasley. Przynieś mi te dodatkowe relacje, a potem omówimy, jak przedstawić je Ministerstwu. Czas płynie szybko, a ja nie mam zamiaru marnować go na słuchanie niepotwierdzonych opowieści. Teraz idź i pracuj nad tym, co masz. Nie zawiedź mnie.
Charlie czuł mieszankę zadowolenia i wyzwania. Zdawał sobie sprawę, że teraz naprawdę musi dostarczyć solidne dowody, ale wiedział, że to szansa na to, by jego badania zostały docenione.
– Dziękuję, Pani Luco. Nie zawiodę. Postaram się dostarczyć jak najwięcej solidnych faktów. – odpowiedział z uśmiechem.
Pani Margaret skinęła mu głową, a jej surowy wyraz twarzy nieco się złagodził.
– Mam nadzieję, Panie Weasley. A jeśli mowa o Pana partnerce, to proszę jej przekazać, żeby w najbliższym czasie pojawiła się w moim biurze. Teraz idź i działaj.
Charlie opuścił biuro Pani Margaret zdecydowany i pełen determinacji, a w drodze do swojego namiotu zastanawiał się nad reakcją swojej szefowej. Choć była surowa i wymagająca, zaczynała dostrzegać potencjał w jego badaniach. Z jednej strony czuł się pod presją, ale z drugiej — podekscytowany, że może udowodnić wartość swojej pracy.
Po dotarciu do namiotu zanurzył się w analizie swoich dotychczasowych notatek. Zastanawiał się, jak uzupełnić je dodatkowymi informacjami i dowodami. Współpraca z klanem MacFausty była kluczowa, więc postanowił skonsultować się ponownie z partnerką, ale wcześniej przekazał jej, że Pani Luca wzywa ją do swojego gabinetu.
Kiedy tylko Lumini i Aseriel pojawili się po raz pierwszy, zaczęła gryźć mnie kwestia ich pochodzenia. Tak myślałam, że ich matki (lub matka, jeśli okażą się braćmi, bo po tym rozdziale nie zdziwiłoby mnie to wcale), mogą być jakimiś hybrydami, ojcowie (lub ojciec) rzecz jasna też. Dobrze się dowiedzieć, że jest więcej takich hybryd. Czyżby szykowała się jakaś grubsza akcja ratunkowa z tym związana?
OdpowiedzUsuńAnnabel oczywiście łączy się w bólu z każdym smokiem, co ma jak widać korzystny wpływ na jej czary, bo zakładam, że uleczenie smoka, nie należy do rzeczy prostych, a ona tego dokonała bez większego wysiłku. Czy dostąpi zaszczytu nadania samicy imienia, o ile ta już go nie posiada?
Tak to jest z ludźmi i smokami: jedni chcą uwięzić, drudzy uwolnić, a trzeci ubić. Czego oczekują ci od Projektu Zephyr - nie wiem. Nazwa może być myląca i wcale niczego z wolnością nie mieć wspólnego, bo właśnie z tym mi się od zawsze wiatr kojarzy - z byciem wolnym.
Zdrowia i weny!
To, że Aseriel i Lumini są hybrydami było już wcześniej powiedziane. Tak samo jak to, że są braćmi. Pozostaje tylko kwestia tego, czy takich jak oni jest więcej ☺️
UsuńMogłam sprostować to, w jakim wieku jest ta samica. Jest niewiele starsza od Luminiego i Aseriela gdy kończyła się 1 część tej opowieści. Więc uleczenie jej nie jest już tak dużym osiągnięciem jak by się mogło wydawać 😁 Prawdą jednak było to, że w jakiś sposób jej smocza część pomogła Annabel uspokoić tą smoczcę
Charlie jest za uczciwy (I pewnie ma ten słynny syndrom oszusta; bo jak razem z A. do tych notatek przysiedli; to na bank były wybitne), powinien pójść tam i to sprzedać, zachwalając. XD Baba by o żadne dowody nawet nie spytałam! Starczyliby świadkowie.
OdpowiedzUsuńO, czyli wychodzi na to; że pani Smoczyca niekoniecznie jest smokiem naturalnie powstałym w wyniku skrzyżowania die różnych gatunków? Czyli A. i L. prawdopodobnie też nie są?
Może coś jest na rzeczy z tym syndromem oszusta :D nie patrzyłam na to w taki sposób. Dobrze, że o tym napisałaś. Hahaha.
Usuń