piątek, 17 listopada 2023

II.II

"Cierpienie jest rzeczą równie ludzką co oddychanie. " 

 

Oślepiły ją promiennie mocnego, letniego słońca, tworząc barierę, przez którą ciężko było cokolwiek dostrzec. Widziała nieostre kształty pojedynczych drzew, które majestatycznie wzbijały się w powietrze, górując nad żywo-zielonymi gołymi polami traw dokładnie tak, jakby ich gałęzie chciały wzbić się do chmur. Próbowała wyostrzyć wzrok, ale na marne. Wbrew wszystkiemu spojrzała w górę, a z ręki utworzyła imitację dachu, aby odciąć skrzenie się słońca od jej oczu. Poczuła lekki wiatr, który na kilka sekund dał jej ukojenie w upalny dzień, a gdy ostatni jego podmuch odbił się od jej pleców, odwróciła się na pięcie. Za nią rozciągała się niekończąca się droga, pokryta lekko trzcinami i zielonkawym mchem. Na horyzoncie widziała jedynie malutką wieś, otoczoną drzewami i polami uprawnymi, a decyzja, którą podjęła, wisiała w powietrzu jak tamta nierozwiązana zagadka.

– Księżniczko, kocham cię całym sercem, jesteś dla mnie jak córka, której mi poskąpiono. Wszakże nie wiem, czy będę w stanie okłamywać Króla w tak niebotycznej sprawie, jaką jest zaginięcie jego siostry.

Annabel spojrzała w kierunku wieży, która była jedynym punktem orientacyjnym w tej okolicy. Wiedziała, że zwykle była zamieszkana przez ludzi, którzy mogliby ją rozpoznać i niepotrzebnie ukrócić zaufanie, którym bezsprzecznie Agatha cieszyła się wśród arystokracji zamieszkującej zamek.

– Agatho, doskonale wiesz, że Victor jest mężczyzną surowym i nieprzeniknionym. Jeśli nie spróbuje odnaleźć swojej zaginionej siostry, to kto inny to zrobi?  – spytała retoryczne Annabel, a na jej twarzy odbijały się promienie słońca, jakby pokazując wsparcie niebios w jej wyborze. – Nie możemy przymykać oczu na to, iż mój kuzyn wiele nie zrobił, aby odnaleźć Christine, ale coś karze mi ufać, że gdy tylko otrzyma jakąś wskazówkę, zrobi co w swojej mocy, aby ją odzyskać. Nie może tylko wiedzieć, że ta wskazówka wyszła ode mnie. Jest na to zbyt dumny.

Agatha wahała się rozważając dylemat przedstawiony przez Annabel. Spojrzała na nią z niepewnością, a jej czoło zaczęło marszczyć się w zamyśleniu, sprawiając, iż przez ten moment, na twarzy przybyło jej dziesięć lat więcej.

– Dlaczego księżniczko? Dlaczego? Wielką niesprawiedliwością jest stawiać mnie przed wyborem pomiędzy lojalnością wobec Króla, czy wobec ciebie. – zauważyła, chociaż zabrzmiała bardziej na zaniepokojoną niż kategoryczną.

– Rozumiem twoje obawy i wiem, że stawiam cię w trudnej sytuacji, ale proszę, zrób to dla mnie i dla Christine. Niech Victor nie wie, że to ja przekazałam ci tę informację. Musimy zachować dyskrecję. Jeśli znajdziemy jakąś wskazówkę, która może pomóc w odnalezieniu mojej kuzynki, to musimy działać szybko. Sam Bóg wie, co oni planują jej zrobić. – Annabel spojrzała na Agathę, świadoma trudności sytuacji, w jakiej postawiła swoją przyjaciółkę. Słońce w dalszym ciągu padało z nieustającą mocą, a gorący wiatr powoli przemieszczał się przez zielonkawe pola, unosząc zapach trawy i kwiatów.  – Serce mi się kraje, gdy pomyślę o tym, co mogło się jej przytrafić. 

– To nie jest tak proste. Nie tylko o moją lojalność chodzi, Księżniczko. Jeśli zataimy przed Królem fakt, że posiadasz informacje dotyczące zaginięcia jego siostry, to sami staniemy się podejrzani. A jeśli Król uzna to za zdradę? – Agatha westchnęła głęboko, zaciskając dłonie na sukni. Jej wewnętrzna walka malowała się na twarzy.

– Rozumiem ryzyko, ale musisz uwierzyć, że to jedyna szansa na odnalezienie Christine. Victor ma dostęp do zasobów i informacji, których my nie mamy. Wszak mamy moralny obowiązek pomóc Christine, a jeśli tego nie zrobimy, Flockhart może wykorzystać sytuację dla swoich podstępnych celów. Nie chcę, aby moja kuzynka stała się pionkiem w jego grze. Już wystarczająco smutny jest fakt, że brat wydał ją za mąż dla swoich własnych celów. – Annabel pochyliła się lekko ku swojej opiekunce, biorąc jej dłonie w swoje.– Musisz mi obiecać, że nikt nie dowie się, że to ja przekazałam ci informacje. Zostaniesz w cieniu, a ja zajmę się resztą.

Agatha przyglądała się Annabel, zastanawiając się nad jej słowami. Głęboko oddała się służbie rodzinie królewskiej, ale także była wierna swojej opinii. Jej serce drgało wewnętrznym konfliktem przez chwilę, ale w końcu wydała ciche westchnienie i skinęła głową.

– Rozumiem. Zgadzam się, że musimy działać szybko i w tajemnicy przed Victorem. Jeśli takie jest twoje życzenie, to uczynię to dla ciebie.

– Ryzyko jest ogromne Agatho, a jeśli Victor przyłapie cię na zatajaniu faktów, stracę jedynego sprzymierzeńca na Islay. Musisz działać roztropnie.

– Stoisz na skraju głębokiego morza, moja Pani. Ryzykujesz wiele, ale musisz wiedzieć, iż takich jak ja, którzy w dalszym ciągu uważają cię za prawowitą następczynię tronu, jest wiele.

Siła słońca nadal opalała krajobraz, a w oczach księżniczki migotała zdecydowana determinacja. Agatha zaś, wewnętrznie walcząc z lojalnością wobec króla i oddaniem dla Annabel, patrzyła na nią z głębokim zrozumieniem. Zanim jednak zdążyła wyrazić swoje dalsze wątpliwości, dziewczyna przerwała ciszę.

– Moim celem nigdy nie było to, ażeby zasiadać na tronie. Moja matka, choć zrezygnowała na rzecz swojego brata, zrobiła to, by uchronić nasze dziedzictwo przed ciężarem korony. Nie chcę być marionetką w rękach czarodziejów czy intrygantów dworskich, a przede wszystkim, nie chcę, aby historia powtórzyła się z moim udziałem tak, jak to było z moją matką.

Agatha skinęła głową, aczkolwiek jej spojrzenie było pełne troski. Jako jedna z nielicznych wiedziała o smoczym dziedzictwie swojej podopiecznej. Nie znosiła tej wiedzy, która wywoływała u niej niepokój za każdym razem, gdy kategorycznie odmawiała czegoś młodej Annabel. Obawiała się jej daru, którego nie potrafiła wówczas kontrolować, ale jako jedyna w jej otoczeniu miała magiczne zdolności, które nie raz potrafiły zapanować nad roszczeniowym wówczas charakterkiem dziewczynki.

– Księżniczko, rozumiem twoje obawy. Jednakże, w obliczu zaginięcia twojej kuzynki i zagrożenia ze strony Flockharta, musisz zrozumieć, że twój los jest ściśle związany z losem całego królestwa. Jeśli mimo informacji, które udało ci się ustalić, Mości Król nie podejmie działań, aby odnaleźć  Lady Christine, to nie tylko ona będzie zagrożona, ale również cała wasza dynastia.

– Działać będę dla dobra królestwa, Agatho. - odparła zniecierpliwiona, kontrolując wybuch cynizmu, którzy tlił się gdzieś w jej głębi. – Jednak to nie oznacza, że muszę być królową. Wykorzystaj swoje umiejętności, swoje koneksje, abyśmy mogły odnaleźć Christine. Jednak nie mów nikomu o moim zaangażowaniu. Chcę działać w cieniu, bez świateł reflektorów. Victor toczy swój własny taniec intryg, a Flockhart jest gotów grać nieczysto. 

Agatha pochyliła głowę, akceptując zadanie postawione przed nią przez Annabel. Choć wewnętrznie wahała się i czuła ciężar odpowiedzialności, wiedziała, że musi działać zgodnie z wolą księżniczki.

– Rozumiem.– odparła ciężko, ale widać było, że słowa Annabel nie przypadły jej do gustu.– Postaram się działać dyskretnie i skorzystam ze wszystkich dostępnych środków, aby odnaleźć Christine.

– Dziękuję, Agatho Informuj mnie regularnie o postępach, ale uważaj, byś nie wpadła w sidła intryg. Flockhart jest niebezpieczny, a mój kuzyn... cóż, z jego strony też można się spodziewać wielu niespodzianek.

Agatha skinęła głową, zrozumiała ważność zadania przed nią postawionego. Obydwie kobiety, każda z własnymi obawami i celami, stanęły na skraju tej opowieści, która miała zadecydować o losach Księżniczki Christine. Słońce nadal świeciło mocnym blaskiem, a wiatr delikatnie ułatwiał chwilę zadumy. 

Myśli Annabel zabłądziły natenczas w krainie tajemnic, gdzie wcześniej szukała śladów zaginionej kuzynki. Jednocześnie wzrok jej utkwił w wieży, która zdawała się przechodzić przez transformację, zatopioną w złocistym blasku palącego słońca.


 

Charlie Weasley przebywał w swoim namiocie na obrzeżach Rezerwatu smoków, otulony gęstym zapachem dymu i przypalonej drewnianej podłogi. W pokoju panowała ciężka atmosfera, a żarzące się oczy Charliego podkreślały zmęczenie i zmartwienie. Drewniana podłoga zaś skrzypiała pod ciężarem jego myśli, gdy przemieszczał się z jednego końca pokoju na drugi. Za oknem, niebo przybierało odcienie pomarańczy pod wpływem zachodzącego słońca, a na ścianie wisiał stary koc z rdzawymi wypalonymi śladami. Charlie obracał w dłoniach jedną ciemnozielonych łusek, gładząc ją mechanicznie. Usiadł na skórzanym fotelu, opierając głowę na dłoniach, które osłaniały twarz. W jego myślach toczyły się burzliwe obrazy ostatnich dni — chwile, w których Lumini rozwinął skrzydła, unosząc się w powietrzu, tym samym odlatując w świat smoków, który stał już przed nim otworem. Charlie czuł dumę, ale jednocześnie w sercu miał głęboką ranę.

Niedaleko leżała sterta notatek i podręczników o smokach, porozrzucanych na podłodze. Charlie zgubił się w pyłach wiedzy, próbując zrozumieć, dlaczego nawet teoretyczne przygotowanie nie zdołało ułatwić mu rozstania się z Luminim. Na stoliku przed nim wiły się także zszargane notatki. Rozmyślał nad każdym szczegółem związanym z opieką nad smokami, a wszystkie myśli krążyły mu wokół jednego punktu. Ostatnim zadaniem dla młodego smokologa było zawarcie w swoich notatkach wszystkich, nawet najdrobniejszych informacji dotyczących rozwoju i zachowań Luminiego. Chciał dostarczyć Ministerstwu kompletnych informacji, aby jego podopieczny mógł zostać uznany za nowy gatunek, co otworzyłoby drogę do specjalnej opieki Departamentu Kontroli Nad Magicznymi Stworzeniami. Było to jego obowiązkiem, ale również źródłem niepokoju dla samego Charliego. Zatopiony w fotelu, masując skronie, próbował złapać oddech. Jego myśli krążyły między zadaniem smokologa a troską o Annabel, która oddała notatki dotyczące Aseriela już kilka dni wcześniej, a towarzyszące jej słowa, „To tylko przysporzy ci cierpienia,” brzmiały mu w głowie. Jednocześnie widział w jej oczach ukryty żal, który w tym czasie tak skrzętnie próbowała przed nim ukryć.

Niebo za oknem stopniowo tonęło w mroku, a jedyne światło w namiocie pochodziło z trzęsącego się ogniska. Charlie spojrzał na nie, widząc w płomieniach tańczące cienie, które odzwierciedlały jego własne wewnętrzne zamieszanie. Wstał z fotela, podszedł do okna i przeciągnął zasłony, odsłaniając ostatnie promienie zachodzącego słońca. Patrzył w dal, a zarazem widział tylko kontury Luminiego unoszącego się na tle purpurowego nieba. To był obraz, który pozostawił w jego umyśle głęboką wiarę. Postanowił ponadto zebrać rozrzucone notatki, próbując w ten sposób poukładać w sobie myśli. Zajęcie to miało także symboliczne znaczenie — jak gdyby porządkowanie archiwaliów miało przyczynić się do uporządkowania jego roztrzaskanego świata. Rękami przesuwał papiery, a każda strona zawierała kawałek tej niezwykłej historii, która teraz zdawała się mu wymykać.

Głęboko pogrążył się w pracy nad dokumentacją, próbując zgromadzić wszelkie informacje na temat Luminiego. Jego myśli krążyły między teoretycznymi aspektami smokologii a osobistym doświadczeniem utraty. Z każdym przewróconym arkuszem papieru odkrywał kolejne szczegóły związane z rozwojem i zachowaniami smoka. 
W miarę jak zapisywał kolejne obserwacje, Charlie zdał sobie sprawę, że jego zadanie jako smokologa stawało się również rodzajem terapii. To wydawało się jedyne, co teraz posiadał — skupienie na pracy, analizowanie faktów i tworzenie porządku z chaosu emocji. Podczas gdy słońce chyliło się ku zachodowi, Charlie wciąż przeglądał notatki, zastanawiając się, czy da się znaleźć sens w tym, co się stało. Wiedział, że jego praca może przyczynić się do uzyskania specjalnej ochrony dla Luminiego ze strony Ministerstwa, co mimo ogromnego bólu, który nawiedził jego nadgarstek, dawało mu dodatkową motywację do działania.

W pewnym momencie zauważył ostatnie promienie zachodzącego słońca, które oświetlały namiot, tworząc złote refleksy na ścianach. Zdecydował się przerwać pracę na chwilę i spojrzeć na to widowisko. Zewsząd płynące dźwięki Rezerwatu smoków — od odległych ryku do subtelnych szmerów nocy — wypełniły namiot, a nadmiar myśli i ogrom ciężkiej pracy posłał go w objęcia Morfeusza


Annabel powróciła do Rezerwatu w nocnej ciszy, gdzie gwiazdy migotały na niebie niczym odległe punkty magicznej choreografii. Wcześniejsza mżawka deszczu ustąpiła miejsca wilgotnej atmosferze, a ścieżki były oświetlone bladym światłem księżyca. Jednak nawet ta malownicza sceneria nie mogła ukoić wewnętrznego chaosu młodej smokolożki.

W miarę jak przemierzała Rezerwat, mroczne myśli krążyły w jej umyśle niczym cienie. Rozmowa z Agathą ciągle powracała, a przymus wypuszczenia Aseriela na wolność nadal wzbudzał w niej smutek i głęboką niesprawiedliwość. Wewnątrz czuła ciężar odpowiedzialności za los smoka, który stał się nie tylko jednym z najbliższych jej sercu istot w Rezerwacie, a także w pewnym sensie potomstwem, którego jej smocza część przygarnęła i otoczyła należytą opieką. Pamięć przenosiła ją do chwil, kiedy Aseriel był jeszcze młodym smokiem, pełnym beztroski i radości. Widziała go, jak bezgranicznie bawił się w kaskadzie płomieni, które sam wytworzył. Jego czarne łuski lśniły w blasku ognia, a oczy świeciły się z radości. W jej sercu tęsknota mieszała się z żalem. Odczuwała utratę, jakby coś ważnego zostało oderwane z jej życia. Rozmowa z Agathą dodatkowo pogłębiła wewnętrzny konflikt. Z jednej strony lojalność wobec rodziny królewskiej, do której przecież już nie powinna należeć a z drugiej, tęsknota za tym, co utraciła — za Aserielem, który teraz musiał znaleźć swoje miejsce w dzikim, wolnym świecie.

Zamiast wrócić do namiotu, Annabel szła bez celu po Rezerwacie. Każdy krok przypominał jej o dawnych czasach, o chwilach, gdy Aseriel był jeszcze małym smoczym podopiecznym. Wspomnienia powoli ożywały przed jej oczami. Przypomniała sobie pierwsze spotkanie, kiedy to znalazła poranionego smoka w gęstwinie. Jego łuskowate ciało było niewielkie, a oczy pełne lęku. Annabel musiała go przygarnąć, a w miarę upływu czasu ich więź rosła. Mały Aseriel podążał za nią wszędzie, niczym ciekawe dziecko, odkrywając piękno Rezerwatu i tajemnice otaczające ich świat.

Te wspólne przeżycia stanowiły kolorową mozaikę, teraz jednak poplamioną łzami tęsknoty. Pierwszy raz, gdy Aseriel wzbił się w niebo, rozbłysła w jej pamięci. Jego łuski migotały w świetle wschodzącego słońca, a Annabel czuła, że świadkowie ich szczęścia to nie tylko gwiazdy, lecz także same siły natury. Natomiast teraz, tamte chwile były jak bajkowy sen, zbyt krótki i efemeryczny.

Z tą myślą postanowiła wrócić do namiotu, lecz zanim to zrobiła, rzuciła ostatnie spojrzenie na scenerię, która świadczyła o ich wspólnych przygodach. Jej serce zabiło w piersi, a myśli krążyły wokół obecnej sytuacji. Decyzja o wypuszczeniu Aseriela była bolesna, ale konieczna. Smok musiał znaleźć swoje miejsce w świecie, a Annabel miała za zadanie znaleźć siłę, by kontynuować walkę o bezpieczeństwo rodziny królewskiej i odnalezienie zaginionej Christine.

Zbierając ostatnie wspomnienia z Rezerwatu, Annabel ruszyła w kierunku namiotu, a przeplatające się myśli o Aserielu, Rezerwacie i zaginionej krewnej sprawiały, że czuła się jak narrator nieodgadnionej opowieści, która nadal miała przed sobą wiele rozdziałów.

Namiot w Rezerwacie przywitał ją ciepłem i blaskiem światła. Annabel usiadła, pochylając się nad mapami,  próbując rozwiązać skomplikowany układ, który ukrywał odpowiedzi na pytania o losy Christine. Chociaż zewsząd dobiegały dźwięki nocnej przyrody, w jej umyśle nadal echały rozmowy z Agathą. Podejmowanie trudnych decyzji było nieuchronną częścią jej roli, ale teraz musiała spojrzeć w przyszłość i zebrać siły, by kontynuować poszukiwania. Odpowiedzi tkwiły gdzieś w podziemiach wyspy, a Annabel była zdeterminowana, by je odnaleźć.



 

Następnego dnia, o poranku, Annabel spotkała się z Charliem przy drewnianym stole na tarasie, gdzie śniadanie serwowano pod otwartym niebem. Delikatny wiatr rozwiewał zapachy świeżo naparzonej herbaty i rozkładających się owoców, a ptaki śpiewały wesoło na tle szumiących liści, tworząc harmonię natury, zakłóconą jedynie żwawą dyskusją pomiędzy partnerami.

– Musiałam z nią porozmawiać, Charlie. Musiałam powiedzieć, co wiem, Agatha jest jedyną czarownicą na dworze, której lojalność jest niepodważalna.

– Lojalność wobec kogo, Annabel? – Charlie leniwie odłożył łyżeczkę, którą przed chwilą energicznie mieszał w swoim kubku pełnym kawy. – Wobec ciebie, czy Króla?

Annabel spojrzała na Charliego, a w jej oczach pojawiło się rozterka. Delikatny cień niepewności mknął po jej twarzy, ale zaraz potem ustawiła się prosto i odpowiedziała, utrzymując kontakt wzrokowy.

– Nie jestem pewna, Charlie. Może obu, ale to nie jest teraz ważne. Agatha potrafi czarować i jestem przekonana, że dowie się o czymś, czego ja nie jestem w stanie z poziomu Rezerwatu uczynić. Znam ją tyle lat. Jest mądra i całą pewnością nie zrobi niczego, co pogrzebałoby szanse na odnalezienie Christine.

– Ale co z Victorem? – spytał nagle, ucinając temat kobiety. – Nie znasz przecież wszystkich kart, jakie chowa w rękawie, a te mogą być nawet takie, że twój kuzyn doskonale wie, gdzie może znajdować się jego siostra, ale z jakiejś przyczyny nie zamierza jej szukać.

– Co masz na myśli? – spytała, a Charlie spojrzał na nią z pewnym zastanowieniem, próbując dojść do sedna sprawy.

– Chodzi mi o to, że może istnieć jakiś układ, umowa, czy tajemnica, której nie znamy. Victor może mieć swoje własne powody, dlaczego jest taki bierny w tej sytuacji. Nie możemy zakładać, że wszystko jest takie, jakim się wydaje. W końcu jego siostra zaginęła, a doskonale pamiętam, jak mi mówiłaś, że zrobił absolutnie minimum, aby ją odnaleźć. – przerwał, ukradkiem spoglądając na reakcję swojej partnerki. – Gdyby to był ktoś z mojego rodzeństwa, zrobiłbym wszystko, aby ich uratować. Postąpiłbym jak ty, nie jak on.

Annabel spojrzała na Charliego z wyrazem zdumienia i niepewności. Jego słowa o Victorze budziły w niej wątpliwości i niepokój. Mimo że ufała w intencje swojego kuzyna, teraz zaczęła się zastanawiać, czy rzeczywiście znała go tak dobrze, jak sądziła.

– Charlie, nie możemy zakładać najgorszego. Victor może mieć swoje powody, których nikt nie zna. – próbowała tłumaczyć, starając się znaleźć usprawiedliwienie dla jego działań.

– Annabel, to o jego siostrze mówimy. Księżniczce Islay. Co więcej o jego możliwej zastępczyni. Gdybyś ty zniknęła, czy ja siedziałbym bezczynnie i czekał na cud? Nie wydaje ci się, że Victor powinien robić więcej? – spojrzał na nią poważnie, dostrzegając w jej oczach refleksje, a słońce coraz wyżej wznosiło się na niebie, rzucając złote promienie na ich rozmowę. – Ludzie potrafią być zaskakująco skomplikowani, zwłaszcza gdy chodzi o ukrywanie prawdy.

Annabel spojrzała na Charliego z głębokim westchnieniem, a ich rozmowa na chwilę ustała. Wokół nich świat migotał w blasku porannego słońca, które sprawiało, że liście drzew tańczyły w rytmie delikatnego wiatru. Odczuwała, jak atmosfera wokół nich staje się coraz bardziej nasycona emocjami, lecz poranna cisza, tylko przełamana szumem liści i śpiewem ptaków, zdawała się stanowić idealne tło dla ich rozważań. 

Charlie spoglądał na nią z intensywnym wyrazem twarzy, a światło słońca podkreślało cienie na jej rysach. Jego słowa brzmiały jak sensowna analiza sytuacji, która sprawiła, że przez chwilę Annabel pomyślała, iż może istnieć coś więcej niż tylko pozorna oczywistość. Jednak nie była do końca przekonana, czy emocje, odnośnie niechęci do jej kuzyna nie biorą góry nad jego zdrowym osądem. Oczywiście istniała również możliwość, że to właśnie Charlie patrzy na sprawę trzeźwo, a to ona robi to zupełnie na odwrót, kierując się jakimiś niedorzecznymi ideałami, które wpajano jej od dziecka. 

Była jednak zmuszona podejść do sytuacji z rozwagą, ale zarazem nie mogła wykluczyć żadnej możliwości. Oddawała jego spojrzenie z wewnętrznym konfliktem, próbując zbalansować swoje uczucia wobec Victora i zdrowe podejście do rzeczywistości. Zdawała sobie sprawę, że świat dworskich intryg jest pełen sprzeczności i niewiadomych, a jej lojalność wobec rodziny w jakiś sposób kolidowała z troską o bezpieczeństwo zaginionej Christine. Charlie zaś z powagą wskazywał na możliwość ukrytych motywacji i tajemnic, które mogły kryć się za biernością Victora. Nie umknął jej jednak fakt, iż ten poznał Króla tylko od tej gorszej strony. Niewykluczone nawet jest to, że to właśnie ona nieświadomie w jakiś sposób wpłynęła na jego opinię, stawiając go w niekorzystnym świetle.

– Masz rację Charlie, ale nie chcę postrzegać zgoła swojego kuzyna jako zdrajcy. Znam go zbyt dobrze, by uwierzyć, że mógłby działać wbrew dobru wyspy. Trzeba znaleźć równowagę między zrozumieniem a byciem gotowym na odkrycie prawdy – powiedziała Annabel, starając się wyrazić swoje wewnętrzne rozterki. – Może być też tak, że oboje mamy po części słuszność.

– Annabel, nie sugeruję, żebyś od razu zakładała, że Victor jest zdrajcą. Po prostu radzę, żebyś była ostrożna i nie ufała mu w taki ślepy sposób. Działanie w tej sytuacji wymaga równowagi między lojalnością a zdrowym sceptycyzmem. Musimy działać ostrożnie i z głową – kontynuował Charlie. – Spróbujmy dowiedzieć się więcej, bez podejmowania pochopnych decyzji. Poczekajmy na to, co ustali Agatha. Dobrze?

Annabel przytaknęła w geście zgody. Wobec powyższego postanowili kontynuować śniadanie, głęboko zanurzeni w rozmowie o strategii, jaką w późniejszym czasie przyjmą w poszukiwaniach Christine. Drewniany stół na tarasie stał się miejscem narad, gdzie w cieniu porannego słońca rozważali każdy możliwy trop. Jednak w miarę pogłębiającej się rozmowy Annabel zauważyła zmęczenie, które coraz bardziej malowało się na twarzy Charliego. Dzień dopiero się zaczął, a jej partner nigdy nie miał problemu ze snem. Jego zazwyczaj żywe oczy były trochę przygaszone, a mimika twarzy wydawała się bardziej przygnębiona niż zwykle.

– Czy wszystko z tobą w porządku? – zapytała z troską, jednocześnie podnosząc filiżankę z herbatą do ust. – Wydajesz się być wycieńczony.

Chłopak uniósł wzrok z talerza, na którym rozłożone były resztki śniadania, i uśmiechnął się lekko, choć był to grymas pełen wytężonego wysiłku.

– Po prostu źle spałem – odpowiedział, starając się brzmieć jak najbardziej przekonująco.

– Charlie, znam cię na tyle dobrze, żeby wiedzieć, kiedy kłamiesz. Co się dzieje naprawdę? Zdajesz się być przytłoczony czymś większym niż tylko zwykłą nieprzespaną nocą.

Charlie wzruszył lekko ramionami, ale w jego oczach malował się ślad niepokoju. Annabel nigdy nie miała problemu z rozszyfrowaniem jego emocji. Tym samym nigdy nie pozwalała mu błądzić samemu wewnątrz swoich myśli. Była to rzecz nieprzeciętnie cudowna, ale jednocześnie niepokojąco gorzka.

– Przez połowę nocy zastanawiałem się nad Luminim. Notatki, które przygotowuję dla Ministerstwa, nie wydają mi się wystarczająco dobre. Obawiam się, że przez to nie uzna go za nowy gatunek smoka.

– Jesteś zbyt krytyczny wobec siebie. – odparła bez namysłu. – Zawsze jesteś niezwykle zaangażowany w swoją pracę, zwłaszcza jeśli chodziło o Luminiego.

– Ministerstwo jest surowe, a ja nie wiem, czy uznają moje odkrycia za wystarczające, by uznać moją rację. Nie martwi cię to, że ta sama zasada dotyczy Aseriela? – spytał z dozą ironii.

Annabel spojrzała na niego z wyrazem zrozumienia, zdając sobie sprawę, że Charlie często narzekał na siebie, nawet wtedy, gdy jego osiągnięcia były imponujące. Często obarczał się również niepotrzebnym stresem związanym z pracą, tak jakby martwiąc się tym, co może zyskać czy stracić w oczach innych ludzi.

– Wiem, że nie można kontrolować, jak Ministerstwo oceni nasze odkrycia. To, co dla ciebie jest fascynujące i ważne, może wymagać czasu, aby zostać zrozumiane przez innych. Możesz być spokojny. Bądź co bądź, nikt nie zna Luminiego i biurokratycznych wymagań tak dobrze jak ty. 

Charlie spojrzał na Annabel z refleksją. Jej słowa brzmiały jak balsam na jego zranione ego, które często poddawało się wątpliwościom. Jednak nadal nie był przekonany co do jej słów, mimo, iż Annabel zawsze była dla niego wsparciem, zarówno w życiu prywatnym, jak i w pracy smokologa.

– Może masz rację, być może to tylko moje nadmierne zmartwienie. – Charlie uśmiechnął się, ale w jego spojrzeniu pozostał pewien cień niepewności.

Annabel wiedziała, że nie może pozostawiać Charliego samego z tym obciążającym go poczuciem niepewności. Chociaż nie była w stanie rozwiązać wszystkich jego problemów, postanowiła zrobić wszystko, co w jej mocy, aby go wesprzeć. Podniosła się z krzesła i podszedła do niego, obejmując go delikatnie. Czuła, jak jego ciało się rozluźnia w jej objęciach, a on oparł głowę na jej ramieniu.

– Charlie, nie musisz być perfekcyjny, żeby być wspaniałym smokologiem. Nasza praca jest niesamowita, a ty jesteś jednym z najbardziej utalentowanych ludzi, jakich znam. Nie pozwól, aby niewątpliwości w takiej sytuacji cię przytłoczyły. Zaufaj sobie, tak jak ja ufam tobie. – powiedziała, starając się przekazać mu swoją pewność.– I powiem nawet więcej – odparła, dodatkowo łapiąc go za rękę. – Pójdziemy do twojego namiotu i razem przejrzymy notatki. Może zobaczymy, że są lepsze, niż mi się wydawało. 

Charlie spojrzał na nią z uznaniem i wdzięcznością. Ujął delikatnie dłoń Annabel i pocałował jej grzbiet, ukazując swoje zobowiązanie. Zaraz potem energicznie wystrzelił w górę i jakby odzyskując swój optymizm, pociągnął ją za sobą do namiotu, gdzie czekały na nich zeszyty, notatki i wszelkie dokumenty związane z anatomią ich podopiecznych, oraz badaniami nad nimi. W ciągu kolejnych godzin Annabel i Charlie zanurzyli się w tym morzu informacji, analizując każdy szczegół. Razem starali się znaleźć kluczowe elementy, które mogłyby przekonać Ministerstwo o odkryciu nowego gatunku smoka i o wartości ich pracy.

W trakcie analizy notatek Annabel coraz bardziej fascynowała się nietypową anatomią ich smoków. Jej oczy świeciły się entuzjazmem, a Charlie nie mógł oprzeć się uśmiechowi, obserwując, jak jego partnerka zanurza się w szczegółach. Tak samo jej uwaga nie skupiała się tylko na treści naukowej, ale także na twarzy Charliego, na wyrazie jego pasji i trudu, jakie wkładał w swoje badania. Wspólnie rozważali każdy szczegół, dzieląc się pomysłami i spostrzeżeniami.

Wtedy właśnie Annabel zdawała sobie sprawę, że czasem jego perfekcjonizm i samokrytyka przysłaniały mu oczy na własne sukcesy. Działała więc wtedy jak lusterko, odzwierciedlając jego wartość i wkład w badania, a z czasem Charlie zaczął doceniać jej obecność jeszcze bardziej niż wcześniej.

4 komentarze:

  1. Teraz będę tkwiła, w diabli wiedzą jak długiej niepewności, czy aby na pewno Agatha nie zdradzi Annabel, albo nie zostanie zabita. Żadna z tych opcji nie jest dobra. Nasi bohaterowie nie mogą raczej za bardzo przebierać w sojusznikach, więc...ja bym nie uśmiercała jednego z istniejących,...proszę?
    Niewykluczone, że Lumini i Aseriel jeszcze się pokażą, zanim cała opowieść się zakończy. Mam przeczucie. Choćby mieli tylko przelecieć po niebie, to wystarczy.
    Cieszy mnie, że Annabel z Charliem dostrzegają i doceniają to, jak bardzo siebie uzupełniają i akceptują takimi, jacy są. Nie wszystkie "świeże" pary tak potrafią. Na dodatek nie wytwarzają się (jak do tej pory i niech tak zostanie) pomiędzy nimi żadne dramy, a raczej sami ich nie generują.
    A fragment: "...czuła się jak narrator nieodgadnionej opowieści, która nadal miała przed sobą wiele rozdziałów." - przemawia głośno i wyraźnie do wielu ludzi ;)

    Zdrowia i weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedyna czarodziejka miałaby zginąć na dworze pełnym mugoli? 😁 Mało prawdopodobny scenariusz. Tak czy inaczej trzeba czekać 🫶

      Oczywiście, że smoki się jeszcze pojawią. Nie bez powodu myśli naszych bohaterów ciągle krążą wokół swoich byłych już podopiecznych 🤓 🐉

      Niezmiennie cieszy mnie fakt, że udaje mi się wprowadzać elementy zdrowego partnerstwa, przy jednoczesnym ukazaniu uczuć Annabel i Charliego do siebie. Można mi wierzyć lub nie, ale jest to trudny efekt do osiągnięcia. Tym bardziej wobec powszechnego postrzegania związku bez kłótni jako tego nieudanego. 😏

      Usuń
  2. Do czytania było mu się zabrać rownie trudno, co potem oderwać. Pół zatem, pół serio.

    No, też doceniam to, że między Annabel i Charliem nie ma jakichś dram z dupy, których w książkach jest zawsze tyle chyba po to, żeby 'coś' się działo (nawet jak dana książka jest wypełniona akcją w innych wątkach). No i oni są dorośli i choć dorośli potrafią się kłócić nawet gorzej od nastolatków, to fajnie, że ci fikcyjni potrafią stworzyć dojrzały związek oparty na partnerstwie, zaufaniu; trosce i wspólnej pasji. Lubię ten duet. Bardzo.

    Teraz pozostaje czekać na rozwiązanie wątku Christine. I przekonanie się co knuje Victor i czy w ogóle coś ten dziad knuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Charlie jest bardzo elastyczny jeśli chodzi o sposób postępowania. W mojej ocenie kreuję go tutaj na osobę, potrafiącą odpowiednio dostosować się do sytuacji i ludzi, którymi się otacza :) Cieszę się, że ta relacja jest tak dobrze odbierana, chociaż pewnie poprzednim fanfickiem przyzwyczaiłam was do innych realiów związkowych.

      Usuń